Obrigadu ho ajuda

Mały Timorczyk z amputowaną nogą. Zdjęcie ze strony organizacji Assert.

Mały Timorczyk z amputowaną nogą. Zdjęcie ze strony organizacji Assert.

Dzień 16 czerwca w naszej szkole upłynął pod znakiem 10-godzinnego treningu dla nauczycieli. Szkolenie przeprowadzone zostało przez Bjoerna Esera, pracownika organizacji działającej na rzecz Timoru. Bjoern opowiadał nam o sposobach docierania do studentów i o drogach wiodących do usprawnienia pracy pedagogicznej. Fajna, ciekawa i przydatna rzecz!

Bjoern, którego poznaliśmy już jakiś czas temu przy innej okazji, jest niepełnosprawny. Cztery lata temu amputowano mu nogę. Pomimo tego, stara się żyć rownie aktywnie jak przedtem. Używając sztucznej nogi chodzi nawet po górach.

W najbliższych dniach wybiera się on na Mount Ramelau; najwyższy szczyt Timoru. Chce przez to pokazać, że mimo niepełnosprawności, możliwe jest normalne życie. Jednocześnie, przy tej okazji zbiera on pieniądze na pomoc dla niepełnosprawnych Timorczyków. CAŁOŚĆ zebranych przezeń datków zostanie przekazana trzem timorskim organizacjom wspierającym niepełnosprawnych. Są to:

ASSERT – Organizacja rozprowadzająca sztuczne kończyny, pomagająca poprzez fizjoterapię i działająca na rzecz ogólnej poprawy sytuacji niepełnosprawnych na Timorze.

The St. Francis of Assisi Workshop for Disabled People – Warsztaty produkujące rowery napędzane ręcznie. Sporo osób korzystających z nich widać szczególnie na ulicach Dili.

AHISAUN – Organizacja działająca na rzecz integracji osób pełno i niepełnosprawnych.

– – –

Przed naszym ślubem prosiliśmy Was o złożenie (zamiast tradycyjnych kwiatów) datków na misje. 1/3 otrzymanej podówczas kwoty postanowiliśmy oddać na powyższy cel. Pozostałą część rozdysponujemy wkrótce. W imieniu niepełnosprawnych Timorczyków przekazujemy więc: „Obrigadu barak!”

PS: Klikając na miniaturę poniżej możecie obejrzeć zeskanowaną ulotkę akcji.

Ulotka informująca o akcji

Ulotka informująca o akcji

Sali, Krzysiek

Ami nia Loron Loron

O tym, jak wygląda nasze normalne, codzienne życie w Baucau już kiedyś pisaliśmy. Było to jednak na początku naszej misji i pewne elementy zdążyły się już zdewaluować. Część przekształciła się w coś innego, jeszcze inna pozostała niezmienna. Jakby jednak nie było, wraz z końcem maja minęła już POŁOWA naszego planowanego pobytu na Timorze, więc uznaliśmy to za dobry pretekst ku temu, by ponownie wziąć Was na małą „wycieczkę” po naszym świecie. Oto, jak pokrótce wygląda nasza rzeczywistość:

Nasz domek jest dość skromny i prócz tego, że okolony jest dużym murem z drutem kolczastym w jego górnej partii, nie wyróżnia się spośród innych murowanych budynków w okolicy. Co więcej – tuż za bitą drogą znajduje się dokładnie TAKI SAM dom, w którym mieszka timorska rodzinka prowadząca sklepik! Oczywiście, Timor to tylko w niewielkim procencie budowle murowane. Baucau, jako drugie pod względem wielkości miasto, siłą rzeczy zrzesza ludzi nieco zamożniejszych. Większość tubylców mieszka w drewnianych chatach usłanych losowo pośród dzikiej roślinności. Pamiętamy o tym i tym bardziej doceniamy to, co zostało nam udostępnione!

Nasz domek jest dość skromny i prócz tego, że okolony jest dużym murem z drutem kolczastym w jego górnej partii, nie wyróżnia się spośród innych murowanych budynków w okolicy. Co więcej – tuż za bitą drogą znajduje się dokładnie TAKI SAM dom, w którym mieszka timorska rodzinka prowadząca sklepik! Oczywiście, Timor to tylko w niewielkim procencie budowle murowane. Baucau, jako drugie pod względem wielkości miasto, siłą rzeczy zrzesza ludzi nieco zamożniejszych. Większość tubylców mieszka w drewnianych chatach usłanych losowo pośród dzikiej roślinności. Pamiętamy o tym i tym bardziej doceniamy to, co zostało nam udostępnione!

To, co widać na zdjęciu, to „szczęsne-nieszczęsne” drzewo, które rośnie w ogrodzie – tuż obok domu. Obecność tego kolosa (największe drzewisko w okolicy. To, co widać na zdjęciu, to tylko jego niewielki wycinek!) z jednej strony zapewnia nam cień, dzięki któremu nie pieczemy się pod szybko nagrzewającą się blachą pokrywającą dach, z drugiej – owoce kulu, które rodzi, przyciągają wszystkie dzieciaki i część dorosłych z okolicy. Pomimo potężnych fortyfikacji, wchodzą na nasze podwórko i z regularnością godną podziwu zbierają owoce.

To, co widać na zdjęciu, to „szczęsne-nieszczęsne” drzewo, które rośnie w ogrodzie – tuż obok domu. Obecność tego kolosa (największe drzewisko w okolicy. To, co widać na zdjęciu, to tylko jego niewielki wycinek!) z jednej strony zapewnia nam cień, dzięki któremu nie pieczemy się pod szybko nagrzewającą się blachą pokrywającą dach, z drugiej – owoce kulu, które rodzi, przyciągają wszystkie dzieciaki i część dorosłych z okolicy. Pomimo potężnych fortyfikacji, wchodzą na nasze podwórko i z regularnością godną podziwu zbierają owoce.

I mimo, że dzieciaki bywają czasem zbyt hałaśliwe podczas swych wizytacji, skaczą po dachu i rozrabiają  (czasem grzecznie lub mniej grzecznie je wypraszamy), generalnie pozwalamy na wiele w imię dobrosąsiedzkich stosunków, w imię tego, że sami kulu i tak nie jemy (ten rodzaj owocu, który rośnie na naszym drzewie naprawdę trudno byłoby określić mianem „smaczny”) i tego, że zbierając – a potem sprzedając na targu o 20 metrów dalej – nasi sąsiedzi mogą dzięki kulu dorobić te kilkadziesiąt centów dziennie. Z pewnością nie przeznaczą ich na zbytki.

I mimo, że dzieciaki bywają czasem zbyt hałaśliwe podczas swych wizytacji, skaczą po dachu i rozrabiają (czasem grzecznie lub mniej grzecznie je wypraszamy), generalnie pozwalamy na wiele w imię dobrosąsiedzkich stosunków, w imię tego, że sami kulu i tak nie jemy (ten rodzaj owocu, który rośnie na naszym drzewie naprawdę trudno byłoby określić mianem „smaczny”) i tego, że zbierając – a potem sprzedając na targu o 20 metrów dalej – nasi sąsiedzi mogą dzięki kulu dorobić te kilkadziesiąt centów dziennie. Z pewnością nie przeznaczą ich na zbytki.

Dzieci podglądane zza siatki naszego okna…

Dzieci podglądane zza siatki naszego okna…

…i zebrane kulu. Wieczny owoc ich porządania :>

…i zebrane kulu. Wieczny owoc ich pożądania :>

Osobne kwestie stanowią palma kokosowa rosnąca pod płotem oraz drzewo grejpfrutopodobnej „dżambuły”. Ściągają one gości rzadziej. Na 20 metrową palmę sami się nie wspinamy (ubezpieczenie niestety nie obejmuje uprawiania sportów ekstremalnych;P) , więc zwykle pozwalamy miejscowym na zbieranie kokosów w zamian za kilka orzechów…

Osobne kwestie stanowią palma kokosowa rosnąca pod płotem oraz drzewo grejpfrutopodobnej „dżambuły”. Ściągają one gości rzadziej. Na 20 metrową palmę sami się nie wspinamy (ubezpieczenie niestety nie obejmuje uprawiania sportów ekstremalnych;P) , więc zwykle pozwalamy miejscowym na zbieranie kokosów w zamian za kilka orzechów…

…które później po obróbce naszą domową maczetą wykorzystujemy do „produkcji” aromatycznej, lekko fermentującej lemoniady (czy raczej: kokosoniady) oraz jako dodatek do ciast i sałatek.

…które później po obróbce naszą domową maczetą wykorzystujemy do „produkcji” aromatycznej, lekko fermentującej lemoniady (czy raczej: kokosoniady) oraz jako dodatek do ciast i sałatek.

A skoro już o jedzeniu mowa… :) Wciąż niezmiennie tęskno nam do tradycyjnych - najpyszniejszych na świecie - polskich smaków. Po znalezieniu we wszechwiedzącym internecie przepisu, postanowiliśmy kiedyś ukisić kapustę. I udało się!!! Po czterech dniach „dojrzewania”  upajaliśmy się dobrze znanymi aromatami i smakiem. Od tamtego czasu minęło już kilka miesięcy. Kapustę naturalnie wciąż raz na jakiś czas przyrządzamy!

A skoro już o jedzeniu mowa… 🙂 Wciąż niezmiennie tęskno nam do tradycyjnych - najpyszniejszych na świecie - polskich smaków. Po znalezieniu we wszechwiedzącym internecie przepisu, postanowiliśmy kiedyś ukisić kapustę. I udało się!!! Po czterech dniach „dojrzewania” upajaliśmy się dobrze znanymi aromatami i smakiem. Od tamtego czasu minęło już kilka miesięcy. Kapustę naturalnie wciąż raz na jakiś czas przyrządzamy!

Na początku roku postanowiliśmy wyodrębnić w ogrodzie miejsce na grządki i zasiać przywiezione ze sobą nasiona. Ze wszystkich warzywnych reprezentantów polski (z ogórkami, pomidorami i pietruszką na czele) jedynie rzodkiewka przetrwała walkę z piekącym słońcem. Reszta, pomimo regularnego podlewania, najzwyczajniej w świecie spiekła się w ziemi na węgielek!

Na początku roku postanowiliśmy wyodrębnić w ogrodzie miejsce na grządki i zasiać przywiezione ze sobą nasiona. Ze wszystkich warzywnych reprezentantów polski (z ogórkami, pomidorami i pietruszką na czele) jedynie rzodkiewka przetrwała walkę z piekącym słońcem. Reszta, pomimo regularnego podlewania, najzwyczajniej w świecie spiekła się w ziemi na węgielek!

Tym, co na Timorze jedzą wszyscy, jest tzw. ”Super Meal”. Makaron typu instant i kombinacja pięciu typów przyprawek mają dla mnie wprawdzie więcej z zupki chińskiej, niźli czegokolwiek „super”, ale fakt, że wcina się to przy każdej okazji. Dodane do ryżu z warzywami nawet  całkiem nieźle smakuje.  No i przede wszystkim, daje się przyrządzić w try migi.

Tym, co na Timorze jedzą wszyscy, jest tzw. ”Super Meal”. Makaron typu instant i kombinacja pięciu typów przyprawek mają dla mnie wprawdzie więcej z zupki chińskiej, niźli czegokolwiek „super”, ale fakt, że wcina się to przy każdej okazji. Dodane do ryżu z warzywami nawet całkiem nieźle smakuje. No i przede wszystkim, daje się przyrządzić w try migi.

Batonika „Beng-Beng” nie mogło tu zabraknąć. Indonezyjski odpowiednik „Liona” to jeden z najwyższej jakości produktów spożywczych na rynku timorskim. (tym bardziej szkoda, że jest sprowadzany)  Nie jest on może najsmaczniejszym batonikiem, jaki jadłem w życiu, ale naprawdę” daje radę” :-) Najlepszy lek na depresje i zniechęcenia wszelakie!

Batonika „Beng-Beng” nie mogło tu zabraknąć. Indonezyjski odpowiednik „Liona” to jeden z najwyższej jakości produktów spożywczych na rynku timorskim. (tym bardziej szkoda, że jest sprowadzany) Nie jest on może najsmaczniejszym batonikiem, jaki jadłem w życiu, ale naprawdę” daje radę” 🙂 Najlepszy lek na depresje i zniechęcenia wszelakie!

A to już ostatni produkt konsumpcyjny ;-) Rożki z bananem dostajemy na bazarze po 50 centów za 15 sztuk. Pozwala to na najedzenie się dwóm osobom. Ciasto przypominające półfrancuskie zwykle jest niedopieczone. Wsadzamy je więc jeszcze na kilkanaście minut do piekarnika. Po wyjęciu naprawdę cieszą podniebienie! Rożki goszczą na naszym stole zawsze wtedy, kiedy nie chce się przygotowywać lanczu… Czyli często! ;-)

A to już ostatni produkt konsumpcyjny 😉 Rożki z bananem dostajemy na bazarze po 50 centów za 15 sztuk. Pozwala to na najedzenie się dwóm osobom. Ciasto przypominające półfrancuskie zwykle jest niedopieczone. Wsadzamy je więc jeszcze na kilkanaście minut do piekarnika. Po wyjęciu naprawdę cieszą podniebienie! Rożki goszczą na naszym stole zawsze wtedy, kiedy nie chce się przygotowywać lanczu… Czyli często! 😉

Tego akurat już nie zjadamy :-P Karaluchy – zmora, której nie sposób wyplenić. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do okazów, które zdarzało nam się widzieć dotychczas, timorskie karaluchy opanowały do pewnego stiopnia zdolność fruwania. Wyplenisz jedną partię, następna przyleci przez drzwi. Czasem przeciśnie się przez szczelinę w pokrytym siatką oknie. Albo wyskoczy ze zlewu, jak cała grupka tych tutaj. Walczymy, spsikujemy, wymywamy, wymiatamy (by nie wydawało im się, że to one tu gospodarzą…) Niemniej w pewien sposób zdajemy sobie sprawę z doraźności naszych działań i z powodu ich częstego towarzystwa raczej włosów z głów nie rwiemy :>

Tego akurat już nie zjadamy 😛 Karaluchy – zmora, której nie sposób wyplenić. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do okazów, które zdarzało nam się widzieć dotychczas, timorskie karaluchy opanowały do pewnego stopnia zdolność fruwania. Wyplenisz jedną partię, następna przyleci przez drzwi. Czasem przeciśnie się przez szczelinę w pokrytym siatką oknie. Albo wyskoczy ze zlewu, jak cała grupka tych tutaj. Walczymy, spsikujemy, wymywamy, wymiatamy (by nie wydawało im się, że to one tu gospodarzą…) Niemniej w pewien sposób zdajemy sobie sprawę z doraźności naszych działań i z powodu ich częstego towarzystwa raczej włosów z głów nie rwiemy :>

Pająków nie mamy w domu za wiele. Przede wszystkim z racji tego, że praktycznie każda ściana okupowana jest przez kilka małych gekonów. Te urządzają regularne polowania na wszelkie pojawiające się insekty, przez co nie mają one możliwości dostatecznie urosnąć. Czasem tylko, głównie na werandzie, pojawią się takie oto okazy. Spore, fakt, ale na szczęście nie jadowite.

Pająków nie mamy w domu za wiele. Przede wszystkim z racji tego, że praktycznie każda ściana okupowana jest przez kilka małych gekonów. Te urządzają regularne polowania na wszelkie pojawiające się insekty, przez co nie mają one możliwości dostatecznie urosnąć. Czasem tylko, głównie na werandzie, pojawią się takie oto okazy. Spore, fakt, ale na szczęście nie jadowite.

Skoro było o gekonach, musi pojawić się i Zbychu. Ostatnio rzadziej bywa w domu. Podrósł jeszcze bardziej, dnie i noce spędzając na buszowaniu po krzaczorach. Wciąż jednak wraca i daje znać o sobie, wyszczekując po gekońsku swoje „tokee, tokee, tokeee…”

Skoro było o gekonach, musi pojawić się i Zbychu. Ostatnio rzadziej bywa w domu. Podrósł jeszcze bardziej, dnie i noce spędzając na buszowaniu po krzaczorach. Wciąż jednak wraca i daje znać o sobie, wyszczekując po gekońsku swoje „tokee, tokee, tokeee…”

Jakiś czas temu mieliśmy jeszcze jednego wizytatora. Wąż wpełzł na nasz teren przeganiany przez dzieciaki zza płotu. Nie jest to nasze ulubione zwierzątko domowe…

Jakiś czas temu mieliśmy jeszcze jednego wizytatora. Wąż wpełzł na nasz teren przeganiany przez dzieciaki zza płotu. Nie jest to nasze ulubione zwierzątko domowe…

…więc niestety musiało zostać unieszkodliwione.

…więc niestety musiało zostać unieszkodliwione.

Wskakujemy do domku. Najważniejsze pomieszczenie dla Sali i mnie: nasz pokój, znajdujący się na końcu korytarza. Po lewej pokryte moskitierą łóżko.

Wskakujemy do domku. Najważniejsze pomieszczenie dla Sali i mnie: nasz pokój, znajdujący się na końcu korytarza. Po lewej pokryte moskitierą łóżko.

Pokój Dagmary.

Pokój Dagmary.

Pokój gościnny. W drugim, niewidocznym na zdjęciu końcu znajduje się podobne łóżko. Tym razem z różową moskitierą.

Pokój gościnny. W drugim, niewidocznym na zdjęciu końcu znajduje się podobne łóżko. Tym razem z różową moskitierą.

Jest jeszcze jeden pokój, w sumie bardzo podobny do powyższych. Czasem  puszczamy w nim filmy na DVD i jemy posiłki (wtedy, gdy z jakichś powodów nie chcemy robić tego na werandzie). Ale zdjęcie zaserwujemy Wam dopiero wtedy, gdy wreszcie w nim posprzątamy ;-)))

Jest jeszcze jeden pokój, w sumie bardzo podobny do powyższych. Czasem puszczamy w nim filmy na DVD i jemy posiłki (wtedy, gdy z jakichś powodów nie chcemy robić tego na werandzie). Ale zdjęcie zaserwujemy Wam dopiero wtedy, gdy wreszcie w nim posprzątamy ;-)))

Nasza łazienka. Mały podgrzewacz wiszący na ścianie to historia. Jeszcze na długo przed naszym przyjazdem spalił połowę przewodów w ścianie. W związku z powyższym, tak jak 99,5% populacji Timoru bierzemy tylko i wyłącznie zimne prysznice :-)

Nasza łazienka. Mały podgrzewacz wiszący na ścianie to historia. Jeszcze na długo przed naszym przyjazdem spalił połowę przewodów w ścianie. W związku z powyższym, tak jak 99,5% populacji Timoru bierzemy tylko i wyłącznie zimne prysznice 🙂

Kuchnia, w sytuacji zastanej. Zaraz przed zmywaniem naczyń, co oczywiście wszyscy kochamy! Na ziemi butle z gazem, dzięki którym gotowanie ryżu nad paleniskiem odbywa się u nas nader rzadko.

Kuchnia, w sytuacji zastanej. Zaraz przed zmywaniem naczyń, co oczywiście wszyscy kochamy! Na ziemi butle z gazem, dzięki którym gotowanie ryżu nad paleniskiem odbywa się u nas nader rzadko.

I ostatnie, acz nie najmniej ważne pomieszczenie – spiżarka.

I ostatnie, acz nie najmniej ważne pomieszczenie – spiżarka.

Weranda. Ulubione miejsce do grania w Scrabble, wypoczywania, jedzenia, przyjmowania gości…

Weranda. Ulubione miejsce do grania w Scrabble, wypoczywania, jedzenia, przyjmowania gości…

…jak i sprawdzania prac domowych tychże. Nasz rekord – 70 (słownie: siedemdziesiąt) zeszytów do sprawdzenia w 1 dzień! Praca jako nauczyciel to niełatwy kawałek chleba.

…jak i sprawdzania prac domowych tychże. Nasz rekord – 70 (słownie: siedemdziesiąt) zeszytów do sprawdzenia w 1 dzień! Praca jako nauczyciel to niełatwy kawałek chleba.

Czasem jednak jest zabawnie. Studenci dbają o nasze samopoczucie, racząc nas błędami stylistyczno-gramatyczno-słownikowymi, które czasem zwyczajnie radują ;-) Pomijając błędy słownikowe zdanie z powyższej pracy możemy przetłumaczyć jako: „Moja matka lubiła jeść koty, ale mój ojciec  ich nie lubił”. Inna rzecz, że w niektórych rejonach Timoru zarówno psy, jak i koty rzeczywiście czasem lądują na talerzu!

Czasem jednak jest zabawnie. Studenci dbają o nasze samopoczucie, racząc nas błędami stylistyczno-gramatyczno-słownikowymi, które czasem zwyczajnie radują 😉 Pomijając błędy słownikowe zdanie z powyższej pracy możemy przetłumaczyć jako: „Moja matka lubiła jeść koty, ale mój ojciec ich nie lubił”. Inna rzecz, że w niektórych rejonach Timoru zarówno psy, jak i koty rzeczywiście czasem lądują na talerzu!

Wychodząc z domu, wkraczamy do naszego „ogrodu”. Tutaj, zaraz po wyplewieniu wszelkich chwastów, przed kilkoma miesiącami. W chwili obecnej znowu mamy tu małą dżunglę.

Wychodząc z domu, wkraczamy do naszego „ogrodu”. Tutaj, zaraz po wyplewieniu wszelkich chwastów, przed kilkoma miesiącami. W chwili obecnej znowu mamy tu małą dżunglę.

Oto i nasza codzienna droga do szkoły. Wychodzimy z domu przez furtkę, skręcamy w prawo. Prosto przez jakieś 20 metrów, a potem… Co potem to widzicie na załączonym obrazku. U góry znajduje się już kompleks Kanosjanek.

Oto i nasza codzienna droga do szkoły. Wychodzimy z domu przez furtkę, skręcamy w prawo. Prosto przez jakieś 20 metrów, a potem… Co potem to widzicie na załączonym obrazku. U góry znajduje się już kompleks Kanosjanek.

Dziedziniec szkoły ze statuą założycielki zakonu.

Dziedziniec szkoły ze statuą założycielki zakonu.

I w końcu sam budynek. Szkoła, wybudowana dzięki pomocy z Niemiec i Australii jest naprawdę ładna, solidna i dobrze wyposażona.

I w końcu sam budynek. Szkoła, wybudowana dzięki pomocy z Niemiec i Australii jest naprawdę ładna, solidna i dobrze wyposażona.

Sali nauczająca :-) Tu z grupką studentów przygotowującą się do pracy w branży usługowej. Zajęcia angielskiego w ramach kursu „Hotel & Restaurant Management” odbywają się trzy razy w tygodniu.

Sali nauczająca 🙂 Tu z grupką studentów przygotowującą się do pracy w branży usługowej. Zajęcia angielskiego w ramach kursu „Hotel & Restaurant Management” odbywają się trzy razy w tygodniu.

Tutaj z naszą główną grupą studentek.

Tutaj z naszą główną grupą studentek.

Mieliśmy z nimi reguralne, codzienne zajęcia przez pół roku. Lekcja kończąca bieżący rok dla tej grupy odbyła się ostatniego dnia maja. W tym momencie dziewczyny mają miesięczne praktyki. Wieczorami uczymy więc jedynie ósemkę, która w ramach dodatkowych zajęć postanowiła udoskonalać swój angielski.

Mieliśmy z nimi regularne, codzienne zajęcia przez pół roku. Lekcja kończąca bieżący rok dla tej grupy odbyła się ostatniego dnia maja. W tym momencie dziewczyny mają miesięczne praktyki. Wieczorami uczymy więc jedynie ósemkę, która w ramach dodatkowych zajęć postanowiła udoskonalać swój angielski.

Od jakiegoś czasu pracujemy nad stworzeniem biblioteki, z której mogliby korzystać wszyscy studenci i nauczyciele z CTID. Na razie przeliczamy i katalogujemy książki, szukamy dobrego systemu komputerowego do prowadzenia ewidencji i czekamy na dostawę świeższych tytułów. Zbiór liczy obecnie 500 tytułów, z czego część nadaje się bodaj tylko do tego, by zapełniać półki. Chcemy jednak i staramy się, by to miejsce ożyło i wkrótce zaczęło przyciągać nie tylko mole!

Od jakiegoś czasu pracujemy nad stworzeniem biblioteki, z której mogliby korzystać wszyscy studenci i nauczyciele z CTID. Na razie przeliczamy i katalogujemy książki, szukamy dobrego systemu komputerowego do prowadzenia ewidencji i czekamy na dostawę świeższych tytułów. Zbiór liczy obecnie 500 tytułów, z czego część nadaje się bodaj tylko do tego, by zapełniać półki. Chcemy jednak i staramy się, by to miejsce ożyło i wkrótce zaczęło przyciągać nie tylko mole!

Znajdujące się na najniższym poziomie szkoły biuro Dagmary. To tutaj pracuje, od niemal czterech lat czuwając nad finansami szkoły.

Znajdujące się na najniższym poziomie szkoły biuro Dagmary. To tutaj pracuje, od niemal czterech lat czuwając nad finansami szkoły.

Skuter dla wolontariuszy, który przed pięcioma laty zafundowała MIVA Polska. Dzięki tej zabawce mamy możliwość poruszania się nie tylko o własnych nogach. Dzięki niemu możemy uczyć np. w organizacji prospołecznej zajmującej się aktywizacją rolnictwa, której siedziba znajduje się w drugiej z dzielnic miasta. Prowadzimy tam zajęcia każdej środy i prawdopodobnie taki cykl utrzymamy do samego listopada.

Skuter dla wolontariuszy, który przed pięcioma laty zafundowała MIVA Polska. Dzięki tej zabawce mamy możliwość poruszania się nie tylko o własnych nogach. Dzięki niemu możemy uczyć np. w organizacji prospołecznej zajmującej się aktywizacją rolnictwa, której siedziba znajduje się w drugiej z dzielnic miasta. Prowadzimy tam zajęcia każdej środy i prawdopodobnie taki cykl utrzymamy do samego listopada.

I to by było mniej więcej na tyle :-) Tym, co jeszcze ostatnimi czasy składało się na naszą codzienność, był regularny brak prądu. Przez cały maj mogliśmy korzystać z elektryczności tylko raz na dwa dni, w dodatku jedynie wczesnym rankiem i wieczorami. W mieście padł jeden z ledwie dwóch  dużych generatorów prądotwórczych. W związku z tym energię z ostałego dzielono po połowie na Kotalama i Kotabaru, dwie dzielnice miasteczka. Popyt na świece wzrósł w Baucau niesłychanie!

I to by było mniej więcej na tyle 🙂 Tym, co jeszcze ostatnimi czasy składało się na naszą codzienność, był regularny brak prądu. Przez cały maj mogliśmy korzystać z elektryczności tylko raz na dwa dni, w dodatku jedynie wczesnym rankiem i wieczorami. W mieście padł jeden z ledwie dwóch dużych generatorów prądotwórczych. W związku z tym energię z ostałego dzielono po połowie na Kotalama i Kotabaru, dwie dzielnice miasteczka. Popyt na świece wzrósł w Baucau niesłychanie!

Dzień dobiega końca. Ten właśnie obrazek widziany z werandy, każdego wieczoru towarzyszy naszym ostatnim chwilom na dworze. Zamykamy dom i idziemy spać. Jutro pobudką o 7 zaczynamy kolejny dzień!

Dzień dobiega końca. Ten właśnie obrazek widziany z werandy, każdego wieczoru towarzyszy naszym ostatnim chwilom na dworze. Zamykamy dom i idziemy spać. Jutro pobudką o 7 zaczynamy kolejny dzień!

Krzysiek