Krzysiek
Kor Metan
25 Maj, 2009 @ 01:58 (Timor)
W połowie kwietnia jeden z naszych znajomych studentów wręczył nam zaproszenie na uroczystość rodzinną. Nie spodzewaliśmy się tego, więc zaskoczenie było miłe. Wyjaśnił, że to uroczystość związana z pierwszą rocznicą śmierci jego mamy. Jest to tradycją na Timorze, że po upływie roku od śmierci bliskiej osoby organizowane jest przyjęcie, którego pierwsza część ma rytualny przebieg. Na wyspie wierzy się, że po roku żałoby następuje moment, gdy dusza w spokoju może odejść z tego świata. Dlatego też wszelki smutek i czerń ubrań pozostawione zostają przy grobie.
Zaczęło się od mszy w kościele. Następnie udaliśmy się do domu gospodarzy i po małym poczęstunku wszyscy przeszliśmy do grobu zmarłej. Jedną z tradycji przyuważonych przez nas jest chowanie zmarłych w pobliżu domów. Po raz pierwszy spostrzegliśmy to podczas naszej podróży do Los Palos. Początkowo z Krzysiem myśleliśmy, że może jest to charakterystyczne dla tamtej części Timoru, ale podczas tej uroczystości okazało się, że i w Baucau nie jest to niczym osobliwym. Grób znajdował się kilkanaście metrów za domem.
Rozpoczął się rytuał żegnania zmarłej. Gdy wszyscy zebrali się wokół grobu, najmłodsze członkinie rodziny trzymając w dłoniach kosze z płatkami kwiatów rozdawały je przybyłym. W tym czasie jedna z kobiet zaczęła śpiewać pieśń, która sprawiła, że większość bliskich zmarłej płakała, lub też pogrążała się w smutnym milczeniu. Mnie samą ściskało za serce gdy słyszałam ten ból i smutek w głosie kobiety. Temu wszystkiemu towarzyszyło zdejmowanie czarnych ubrań symbolizujących koniec żałoby.
Po otrzymaniu kwiatów, każdy składał je na grobie tak, aż cały pokrył się różnobarwną kołdrą. Otrzymaliśmy również świece, które zapalone ustawiliśmy dookoła grobu. Po chwili ciszy ksiądz – jednocześnie najstarszy syn zmarłej – odmówił modlitwę. Bliscy rodziny składali kondolencje a następnie wszyscy przeszli na miejsce, w którym odbywała się już dalsza część uroczystości. Podano obiad, który każdy na zasadzie szwedzkiego stołu nakładał sobie i zajmował miejsce na krzesełkach ustawionych naprzeciwko werandy. Ta z kolei służyła za scenę. Tak więc jedzeniu towarzyszyła muzyka na żywo. Początkowo śpiewał ponoć znany na Timorze artysta, a następnie niemal każdy z rodziny prezentował piosenki, które zmarła lubiła, bądź też były one z nią w jakiś sposób związane. Tej części uroczystości towarzyszyła już tylko radość!
Sali