Nasza mała, wielka wyprawa

17 maja, korzystając z wolnego dnia, przypływu energii i wzywającego zewu przygody, wybraliśmy się na przechadzkę po wybrzeżu. Celem było dotarcie do drogi asfaltowej, której odcinek biec miał wzdłuż morza na wysokości miejscowości Laga. Nie znaliśmy dokładnej trasy. Zdaliśmy się na żywioł, co podkręciło smaczek wyprawy. Swoją drogą, szczegółową mapę okolic Baucau spotkać tu trudniej, niźli krokodyla.

17 maja, korzystając z wolnego dnia, przypływu energii i wzywającego zewu przygody, wybraliśmy się na przechadzkę po wybrzeżu. Celem było dotarcie do drogi asfaltowej, której odcinek biec miał wzdłuż morza na wysokości miejscowości Laga. Nie znaliśmy dokładnej trasy. Zdaliśmy się na żywioł, co podkręciło smaczek wyprawy. Swoją drogą, szczegółową mapę okolic Baucau spotkać tu trudniej, niźli krokodyla.

Trasa pieszej wędrówki obejmować miała dystans 20-30 km. Spod Lagi planowaliśmy dostać się z powrotem do Baucau mikroletem (rodzaj miejscowego mini-busa), lub autostopem. Uznaliśmy, że kierując się wybrzeżem, wciąż będziemy zorientowani, w jakim mniej więcej punkcie jesteśmy.

Trasa pieszej wędrówki obejmować miała dystans 20-30 km. Spod Lagi planowaliśmy dostać się z powrotem do Baucau mikroletem (rodzaj miejscowego mini-busa), lub autostopem. Uznaliśmy, że kierując się wybrzeżem, wciąż będziemy zorientowani, w jakim mniej więcej punkcie jesteśmy.

Rozpoczęło się od bitej drogi wśród palm. Alejka zdała się wołać „dalej, dalej”. I jakkolwiek opinie o reszcie naszej trasy były podzielone – część ludzi wskazywała, że lepiej nie zapuszczać się w tereny gdzie można napotkać krokodyla, część zastanawiała się nad przychylnością miejscowych w razie naruszenia „ich stref” - Timor nas wciągał i wiedzieliśmy, że musimy to zrobić!

Rozpoczęło się od bitej drogi wśród palm. Alejka zdała się wołać „dalej, dalej”. I jakkolwiek opinie o reszcie naszej trasy były podzielone – część ludzi wskazywała, że lepiej nie zapuszczać się w tereny gdzie można napotkać krokodyla, część zastanawiała się nad przychylnością miejscowych w razie naruszenia „ich stref” - Timor nas wciągał i wiedzieliśmy, że musimy to zrobić!

Widoki, jakie wkrótce zaczęły nam towarzyszyć, były równie piękne, co abstrakcyjne. Niczym wyjęte z bajki. Fantastyczne.

Widoki, jakie wkrótce zaczęły nam towarzyszyć, były równie piękne, co abstrakcyjne. Niczym wyjęte z bajki. Fantastyczne.

Na wybrzeżu Baucau obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie. W jednej chwili widzisz wokół kamienistą półpustynię, za moment – wzgórza rodem z westernów.

Na wybrzeżu Baucau obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie. W jednej chwili widzisz wokół kamienistą półpustynię, za moment – wzgórza rodem z westernów.

Po ok. 2 km. marszu minęliśmy ostatnią osadę. Od tej pory oczom jawiły się już tylko puste, bezludne przestrzenie...

Po ok. 2 km. marszu minęliśmy ostatnią osadę. Od tej pory oczom jawiły się już tylko puste, bezludne przestrzenie...

Na całej trasie rozrzuconych było 5, może 6 pustelniczych chatek, lub - tak, jak tutaj – rybackich szałasów.

Na całej trasie rozrzuconych było 5, może 6 pustelniczych chatek, lub - tak, jak tutaj – rybackich szałasów.

Kij – w takich miejscach jak to, twój najlepszy przyjaciel :) Węże, skorpiony, skalopendry i dzikie świnie nie śpią ;P

Kij – w takich miejscach jak to, twój najlepszy przyjaciel 🙂 Węże, skorpiony, skolopendry i dzikie świnie nie śpią ;P

Ta górka zmienia półpustynny krajobraz w...

Ta górka zmienia półpustynny krajobraz w...

...w rozległe wzgórza, w porze deszczowej służące za pastwiska. W tym momencie, gdy zaczyna się drugi miesiąc posuchy, nie ma tu wiele prócz kamieni i co odporniejszych drzew.

...w rozległe wzgórza, w porze deszczowej służące za pastwiska. W tym momencie, gdy zaczyna się drugi miesiąc posuchy, nie ma tu wiele prócz kamieni i co odporniejszych drzew.

Jedna z przeszkód na trasie. Wychodząca wprost z morza „rzeczka”, której głębokość już tutaj przekraczała metr, nie zachęcając do brodzenia weń. Na szczęście znaleźliśmy na nią sposób – starą, leżącą w pobliskich krzakach kłodę. Most idealny!

Jedna z przeszkód na trasie. Wychodząca wprost z morza „rzeczka”, której głębokość już tutaj przekraczała metr, nie zachęcając do brodzenia weń. Na szczęście znaleźliśmy na nią sposób – starą, leżącą w pobliskich krzakach kłodę. Most idealny!

Uroczyste otwarcie przeprawy ;-)

Uroczyste otwarcie przeprawy 😉

Ciąg dalszy półpustynnego wybrzeża. A w dali nasz – już za chwilę – przewodnik...

Ciąg dalszy półpustynnego wybrzeża. A w dali nasz – już za chwilę – przewodnik...

...który po naszych kilkunastu kilometrach wędrówki wzdłuż wybrzeża wskazuje nam kierunek do asfaltu. Droga znajduje się 5 km stąd.

...który po naszych kilkunastu kilometrach wędrówki wzdłuż wybrzeża wskazuje nam kierunek do asfaltu. Droga znajduje się 5 km stąd.

Obowiązkowa rejestracja tego jakże wzniosłego momentu naszej wycieczki :)

Obowiązkowa rejestracja tego jakże wzniosłego momentu naszej wycieczki 🙂

„Droga do drogi” biegnie od wybrzeża malowniczym szlakiem, któremu towarzyszą widoki typowe dla Timoru. Jeśli pola, to oczywiście ryżowe!

„Droga do drogi” biegnie od wybrzeża malowniczym szlakiem, któremu towarzyszą widoki typowe dla Timoru. Jeśli pola, to oczywiście ryżowe!

I jeszcze więcej pól!

I jeszcze więcej pól!

Krzyśka stopy do wymiany. No, a już co najmniej do umycia ;>

Krzyśka stopy do wymiany. No, a już co najmniej do umycia ;>

Barwy wyspy...

Barwy wyspy...

...

...

...tak różnorodne. A przecież wszystkie te pola rozsiane są w promieniu ledwie kilkuset metrów od siebie

...tak różnorodne. A przecież wszystkie te pola rozsiane są w promieniu ledwie kilkuset metrów od siebie.

Znak przy drodze wskazuje nam, że do Baucau jeszcze trochę, ale właśnie w tym momencie na drodze spotykamy szefa organizacji prospołecznej, w której w środowe popołudnia uczymy angielskiego! Wraca  z rodziną do miasta. Zaskoczeni, nie od razu go rozpoznajemy, co nieomal kończy się wypuszczeniem idealnej „okazji” z rąk. Ale ostatecznie...

Znak przy drodze wskazuje nam, że do Baucau jeszcze trochę, ale właśnie w tym momencie na drodze spotykamy szefa organizacji prospołecznej, w której w środowe popołudnia uczymy angielskiego! Wraca z rodziną do miasta. Zaskoczeni, nie od razu go rozpoznajemy, co nieomal kończy się wypuszczeniem idealnej „okazji” z rąk. Ale ostatecznie...

...na pace pick-up'a dojeżdżamy do Baucau. Pod sam dom. Hurrraaa! :-)

...na pace pick-up'a dojeżdżamy do Baucau. Pod sam dom. Hurrraaa! 🙂

Krzysiek

Ossu – jedziemy do świętej jaskini

2 maja wraz z grupą znajomych bardziej (Rachel, Branden i Inga) i mniej (rodzina Ingi w skład której wchodzili: mąż Constantino, brat Carl i czwórka dzieciaków) wybraliśmy się do Ossu. Już od dawna chcieliśmy zobaczyć to kolejne „wielkie” miasto Timoru. I wreszcie okazja się przytrafiła.

2 maja wraz z grupą znajomych bardziej (Rachel, Branden i Inga) i mniej (rodzina Ingi w skład której wchodzili: mąż Constantino, brat Carl i czwórka dzieciaków) wybraliśmy się do Ossu. Już od dawna chcieliśmy zobaczyć to kolejne „wielkie” miasto Timoru. I wreszcie okazja się przytrafiła.

Miejscowość ta oddalona jest od Baucau o jakieś 40-50 km w linii prostej, jednak dotarcie na miejsce zajęło nam około 3 godzin… Przyczyną takiego wydłużenia trasy są rozliczne zakręty i zły stan nawierzchni jezdni.

Miejscowość ta oddalona jest od Baucau o jakieś 40-50 km w linii prostej, jednak dotarcie na miejsce zajęło nam około 3 godzin… Przyczyną takiego wydłużenia trasy są rozliczne zakręty i zły stan nawierzchni jezdni.

Po drodze zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie w czasie II Wojny Światowej Japończycy urządzili swoją bazę. Są to tunele, które jak się dowiedzieliśmy, były ryte w górze przy pomocy rogów buffalo.

Po drodze zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie w czasie II Wojny Światowej Japończycy urządzili swoją bazę. Są to tunele, które jak się dowiedzieliśmy, były ryte w górze przy pomocy rogów buffalo.

Po drodze krajobraz i klimat zmieniał się, przypominając czasem piękne wiosenne widoki z rodzimej Polski.

Po drodze krajobraz i klimat zmieniał się, przypominając czasem piękne wiosenne widoki z rodzimej Polski.

Po dotarciu na miejsce przyszła pora na zabranie suchego prowiantu, bowiem cel naszej podróży - jaskinia - był oddalony o kilka kilometrów.

Po dotarciu na miejsce przyszła pora na zabranie suchego prowiantu, bowiem cel naszej podróży - jaskinia - był oddalony o kilka kilometrów.

No i ruszyliśmy! Naszym przewodnikiem był młody mieszkaniec Ossu.

No i ruszyliśmy! Naszym przewodnikiem był młody mieszkaniec Ossu.

Po raz pierwszy zapuściliśmy się na tereny prawdziwej dżungli.

Po raz pierwszy zapuściliśmy się na tereny prawdziwej dżungli.

Podczas całej drogi podążały naszym śladem miejscowe dzieciaki.

Podczas całej drogi podążały naszym śladem miejscowe dzieciaki.

A oto i nasza jaskinia, ujawiająca swe mroczne oblicze jedynie w blasku fleszy. Wygląda niepozornie, ale jest niesamowicie rozległa i piękna.

A oto i nasza jaskinia, ujawiająca swe mroczne oblicze jedynie w blasku fleszy. Wygląda niepozornie, ale jest niesamowicie rozległa i piękna.

Chodziliśmy, a czasem niemalże czołgaliśmy się w niej, by dotrzeć do kolejnych komnat. Głuchą ciszę przerywały westchnienia zachwytu i skrzeczące w pobliżu nietoperze.

Chodziliśmy, a czasem niemalże czołgaliśmy się w niej, by dotrzeć do kolejnych komnat. Głuchą ciszę przerywały westchnienia zachwytu i skrzeczące w pobliżu nietoperze.

Całą grupą w środku

Całą grupą w środku

Pełni wrażeń, ale i głodni z przyjemnością przysiedliśmy przy wejściu do groty, by spałaszować to co ze sobą przynieśliśmy: chleb z margaryną, świeże ogórki i woda.

Pełni wrażeń, ale i głodni z przyjemnością przysiedliśmy przy wejściu do groty, by spałaszować to co ze sobą przynieśliśmy: chleb z margaryną, świeże ogórki i woda.

A to już droga powrotna do samochodu i pokaz niezwykłych umiejętności timorskich kobiet…

A to już droga powrotna do samochodu i pokaz niezwykłych umiejętności timorskich kobiet…

… które dzielnie uczestniczą w budowaniu drogi, nosząc na głowach wiadra z ziemią.

… które dzielnie uczestniczą w budowaniu drogi, nosząc na głowach wiadra z ziemią.

Jadąc do domu zatrzymaliśmy się. Tym razem na duże „co nie co”.

Jadąc do domu zatrzymaliśmy się. Tym razem na duże „co nie co”.

Konsumując obiad mogliśmy podziwiać tutejsze widoki.

Konsumując obiad mogliśmy podziwiać tutejsze widoki.

Po drodze odwiedziliśmy Vinilale, kolejną większą miejscowość w dystrykcie Baucau…

Po drodze odwiedziliśmy Vinilale, kolejną większą miejscowość w dystrykcie Baucau…

Tutaj przyuważony po drodze rytualny taniec, wykonywany w czasie młócenia ziaren ryżu.

Tutaj przyuważony po drodze rytualny taniec, wykonywany w czasie młócenia ziaren ryżu.

To zdecydowanie nie był dzień jak co dzień

To zdecydowanie nie był dzień jak co dzień

Sali

Kor Metan

Kor Metan - nazwa uroczystości to w wolnym tłumaczeniu po prostu "czarny kolor"

Kor Metan - nazwa uroczystości to w wolnym tłumaczeniu po prostu "czarny kolor"

W połowie kwietnia jeden z naszych znajomych studentów wręczył nam zaproszenie na uroczystość rodzinną. Nie spodzewaliśmy się tego, więc zaskoczenie było miłe. Wyjaśnił, że to uroczystość związana z pierwszą rocznicą śmierci jego mamy. Jest to tradycją na Timorze, że po upływie roku od śmierci bliskiej osoby organizowane jest przyjęcie, którego pierwsza część ma rytualny przebieg. Na wyspie wierzy się, że po roku żałoby następuje moment, gdy dusza w spokoju może odejść z tego świata. Dlatego też wszelki smutek i czerń ubrań pozostawione zostają przy grobie.

Zaczęło się od mszy w kościele. Następnie udaliśmy się do domu gospodarzy i po małym poczęstunku wszyscy przeszliśmy do grobu zmarłej. Jedną z tradycji przyuważonych przez nas jest chowanie zmarłych w pobliżu domów. Po raz pierwszy spostrzegliśmy to podczas naszej podróży do Los Palos. Początkowo z Krzysiem myśleliśmy, że może jest to charakterystyczne dla tamtej części Timoru, ale podczas tej uroczystości okazało się, że i w Baucau nie jest to niczym osobliwym. Grób znajdował się kilkanaście metrów za domem.

Rozpoczął się rytuał żegnania zmarłej. Gdy wszyscy zebrali się wokół grobu, najmłodsze członkinie rodziny trzymając w dłoniach kosze z płatkami kwiatów rozdawały je przybyłym. W tym czasie jedna z kobiet zaczęła śpiewać pieśń, która sprawiła, że większość bliskich zmarłej płakała, lub też pogrążała się w smutnym milczeniu. Mnie samą ściskało za serce gdy słyszałam ten ból i smutek w głosie kobiety. Temu wszystkiemu towarzyszyło zdejmowanie czarnych ubrań symbolizujących koniec żałoby.

Po otrzymaniu kwiatów, każdy składał je na grobie tak, aż cały pokrył się różnobarwną kołdrą. Otrzymaliśmy również świece, które zapalone ustawiliśmy dookoła grobu. Po chwili ciszy ksiądz – jednocześnie najstarszy syn zmarłej – odmówił modlitwę. Bliscy rodziny składali kondolencje a następnie wszyscy przeszli na miejsce, w którym odbywała się już dalsza część uroczystości. Podano obiad, który każdy na zasadzie szwedzkiego stołu nakładał sobie i zajmował miejsce na krzesełkach ustawionych naprzeciwko werandy. Ta z kolei służyła za scenę. Tak więc jedzeniu towarzyszyła muzyka na żywo. Początkowo śpiewał ponoć znany na Timorze artysta, a następnie niemal każdy z rodziny prezentował piosenki, które zmarła lubiła, bądź też były one z nią w jakiś sposób związane. Tej części uroczystości towarzyszyła już tylko radość!

Sali

« Older entries